Umów wizytę

Bycie ekspatą – emocje, które łatwo przeoczyć

Barbara Lehwark / Psycholog, Psychoterapeutka CBT

Being an Expat – The Emotions We Often Overlook


Below you’ll find this article in English also.




Przeprowadzka do innego kraju to doświadczenie, które wielu osobom kojarzy się z ogromną szansą – możliwością dynamicznego rozwoju, nowym otwarciem, ekscytującą przygodą. I rzeczywiście, dla wielu jest to ważny i wartościowy etap w życiu – zarówno na poziomie zawodowym, jak i osobistym. Jednak w swojej pracy terapeutycznej często mam okazję poznawać także drugą stronę tego doświadczenia. Część moich Pacjentów to ekspaci – menadżerowie, liderzy biznesu, wysoko wykwalifikowani specjaliści, osoby z różnych poziomów struktur międzynarodowych organizacji – profesjonaliści, którzy z różnych powodów znaleźli się w Warszawie. Niektórzy mieszkają tu od lat, inni dopiero próbują się odnaleźć. Część przyjechała sama, inni – z rodzinami. To, co ich często łączy, to subtelne, a niekiedy bardzo wyraźne napięcie, z którym mierzą się każdego dnia. Z czego ono wynika? Między innymi z rozdźwięku pomiędzy tym, co zewnętrznie funkcjonuje dobrze, a tym, co wewnętrznie wymyka się stabilności. W naszych rozmowach powracają podobne wątki. Osoby, z którymi pracuję, opowiadają o relokacji jako o procesie, który „na papierze” przebiegł bez zarzutu – praca daje pole do rozwoju i satysfakcji, dzieci zaadaptowały się do nowej szkoły, życie powoli nabiera rytmu. A jednak wewnętrznie pojawia się coś trudnego do uchwycenia: uczucie niedopasowania, trudność w zakorzenieniu się, emocjonalny dystans do otoczenia. Często towarzyszy temu głębokie niezrozumienie, a niekiedy nawet poczucie winy – bo skoro wszystko wygląda dobrze, a wewnętrzna ulga nie przychodzi, to może robię coś nie tak? A skoro nadal nie czuję się dobrze, czy cały proces relokacji (i wszystkie związane z nim koszty emocjonalne, zwłaszcza poniesione przez bliskich) miał w ogóle sens?

Między starym a nowym

Wielu ekspatów opisuje swoje doświadczenie jako życie „pomiędzy” – tym, co znane, a tym, co nowe. Pomiędzy miejscem, które się zostawiło, a tym, w którym próbuje się zadomowić. Mimo iż codzienność z dnia na dzień staje się coraz bardziej poukładana, a życie zawodowe toczy się sprawnie, wewnątrz nadal doświadczają silnego napięcia, poczucia jakby „zawieszenia”. Stan „bycia u siebie” nigdy ostatecznie nie nadchodzi. Trudność ta nie dotyczy wyłącznie osób, które relokują się w pojedynkę. Bardzo często doświadczają jej także ci, którzy w nowe miejsce przyjeżdżają z rodzinami. W takich przypadkach istotnym czynnikiem oddalającym poczucie wewnętrznego spokoju jest silne poczucie odpowiedzialności za proces adaptacji bliskich: za dzieci, które trzeba wprowadzić w nowy system szkolny, za partnera czy partnerkę, którzy również próbują na nowo zbudować swoją przestrzeń zawodową i osobistą. Troska o innych staje się naturalnym priorytetem – a własne potrzeby coraz bardziej odchodzą na dalszy plan.

Samotność, która nie wygląda jak samotność

W moich rozmowach z Pacjentami-ekspatami jedną z najczęściej omawianych emocji jest samotność, która wcale nie oznacza fizycznego osamotnienia. Wiele osób ma wokół siebie rodzinę, współpracowników, zdążyło już nawet zbudować jakieś społeczne kontakty – mimo to doświadczają jednak poczucia braku głębszych relacji. Tych, w których nie trzeba niczego tłumaczyć, w których można mówić bez filtra, być sobą – także w trudniejszych momentach. Zbudowanie takich relacji w nowym miejscu jest trudne. Często brakuje na nie czasu, a czasem odwagi – bo nowy język i inny kontekst kulturowy utrudniają swobodę, jaką dawało wcześniejsze otoczenie. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że świat ekspaty nierzadko jest ubogi w okazje do poznawania osób spoza środowiska pracy – zwłaszcza w dorosłości, gdy nie funkcjonujemy już w przestrzeniach takich jak szkoła czy uczelnia, gdzie relacje powstawały naturalnie, każdego dnia.

Praca, która nie pozwala na oddech

Praca – choć często ekscytująca i rozwojowa – w nowym kraju potrafi być źródłem dodatkowej presji. Poruszanie się w środowisku opartym na innym kodzie kulturowym i językowym wymaga od wielu osób zdwojonych nakładów energii. Trudność w nadążeniu za niuansami czy rozumieniu lokalnych prawideł działania niejednokrotnie wymaga ogromnej elastyczności i nieustannej umiejętności adaptacji. W konsekwencji wielu ekspatów czuje, że funkcjonuje w trybie „stałej czujności”. Mimo iż dobre zrozumienie specyfiki swojej pracy i lokalnych uwarunkowań pozwalałoby już odetchnąć, oni nadal wyglądają za rogiem kolejnego kryzysu. Jednocześnie towarzyszą im bardzo wysokie oczekiwania wobec samych siebie – by być skutecznymi pracownikami, wspierającymi partnerami i zaangażowanymi rodzicami. I choć z zewnątrz wydają się być zadowoleni ze swojej sytuacji, wewnętrznie często przeżywają nieustające napięcie i zmęczenie – a czasem również poczucie odcięcia od własnych emocji.

Dlaczego trudno sięgnąć po wsparcie?

Wiele osób długo wstrzymuje się z decyzją o sięgnięciu po pomoc. Powody są różne – od przekonania, że „to jeszcze nie pora”, przez myśl, że „inni mają gorzej”, aż po lęk, że skoro i tak być może wkrótce znów przyjdzie przeprowadzka, to nie warto zaczynać procesu, którego nie da się dokończyć. Często wraca też temat języka – nie tylko tego używanego w rozmowie, ale także języka emocji. Nawet jeśli ktoś swobodnie posługuje się angielskim, opowiadanie o wrażliwości, smutku czy bezsilności w obcym języku to zupełnie inny rodzaj odsłonięcia. Czasem nawet w języku ojczystym trudno nazwać to, co naprawdę się czuje. Wiele lat doświadczenia w pracy terapeutycznej pozwala mi jednak z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nawet krótsza praca terapeutyczna może przynieść realną ulgę – nawet wtedy, gdy język nie jest perfekcyjny, a emocje wymykają się precyzyjnym określeniom. Nie chodzi zawsze o znalezienie idealnych słów, ale o stworzenie przestrzeni, w której można zacząć nadawać kształt temu, co trudne – i zostać z tym życzliwie przyjętym. Czasem wystarczy, że coś zostanie nazwane. Innym razem – że wreszcie można się na chwilę zatrzymać przy samym sobie. A jeśli relacja terapeutyczna okazuje się wspierająca, dziś może być kontynuowana także zdalnie – niezależnie od tego, gdzie aktualnie znajduje się klient.

Zmiana to nie tylko logistyka

Mam głębokie przekonanie, że wsparcie psychologiczne powinno być naturalną częścią procesu relokacyjnego – zarówno dla pracowników, jak i dla ich rodzin. Zmiana kraju zamieszkania, niezależnie od jej przyczyny i formy, wiąże się z konkretnymi kosztami emocjonalnymi. Warto, aby te koszty były dostrzegane – jako realne, normalne i możliwe do zaopiekowania. Jeśli jesteś osobą, która pracuje z ekspatami, zatrudnia ich lub współtworzy dla nich środowisko zawodowe – zachęcam do spojrzenia na ich sytuację szerzej. To, że ktoś funkcjonuje sprawnie w swojej roli zawodowej, nie musi oznaczać, że równie dobrze radzi sobie w nowej rzeczywistości życiowej. Proces adaptacji bywa długofalowy, a jego dynamika nie zawsze jest widoczna z zewnątrz. W rozmowach z Pacjentami często łapię się na tym, że życzyłabym sobie, aby wsparcie psychologiczne było stałym elementem programów relokacyjnych – nie jako „rozwiązanie problemów”, które pojawiają się po czasie, ale jako naturalna, dostępna od początku przestrzeń troski o dobrostan psychiczny – swój i bliskich.

Bo dobrze zaplanowana zmiana to jedno. Ale dobrze przeżyta – to już coś znacznie więcej.


🇬🇧 Being an Expat – The Emotions We Often Overlook

Relocating to another country is often seen as an exciting opportunity — a chance for dynamic growth, a fresh start, an adventure waiting to unfold. And indeed, for many, it becomes a meaningful and rewarding chapter in both their personal and professional lives. Yet in my clinical practice, I have come to see that relocation holds many dimensions — it may appear full of opportunity on the surface, while beneath it often unfolds a rich and complex emotional landscape. Some of my clients are expats — business leaders, managers, highly skilled professionals working across various levels of international organizations. Many have relocated to Warsaw; some have been living here for years, while others are still finding their way. Some have come alone; others with their families. What often connects them is a subtle — and at times very palpable — tension they carry with them each day. Where does it come from? In many cases, it stems from the gap between the outward image of a well-functioning life and the inner experience of emotional imbalance.

Across conversations with my patients, familiar emotional themes tend to resurface. Clients describe their relocation as a process that, on paper, went smoothly — their careers offer growth and satisfaction, the children have settled into new schools, and daily routines are beginning to take shape. And yet, something remains unsettled within: a feeling of not fully fitting in, a struggle to feel rooted, a lingering emotional distance from the world around them. This often brings deep confusion — and sometimes guilt: “If everything looks fine, why don’t I feel okay inside?” “If the sense of ease still hasn’t arrived, was this journey — with all its emotional cost, especially for my loved ones — really worth it?”

Between the Old and the New

Many expats describe their experience as living “in between” — between what is familiar and what is new. Between the place they left behind and the place they are trying to call home. Even as life slowly settles and work finds its rhythm, beneath the surface, a strong sense of tension lingers — a feeling of being suspended in midair. That sense of being truly “at home” never quite materializes. This doesn’t only apply to those who relocate alone. It often affects those who move with families as well. In such situations, another emotional burden arises — the need to support loved ones as they adapt: children navigating a new school system, and partners trying to rebuild not only their personal lives, but also their professional paths and sense of belonging. Caring for others naturally becomes a priority — and one’s own emotional needs often fade into the background.

Loneliness That Doesn’t Look Like Loneliness

One of the emotions that surfaces most often in my work with expat clients is loneliness — although it rarely takes the form of physical isolation. Many are surrounded by family, colleagues, even new social circles — and yet still feel the absence of deeper emotional connection. The kind of relationships where nothing needs explaining. Where one can speak unfiltered, or simply be — even on the hard days. Building such relationships in a new environment can be challenging. Time is often short, and courage too — a different language, new cultural context, and subtle communication codes can all make spontaneity and closeness harder to reach. And the world of an expat often offers few natural opportunities to meet people outside of work — especially in adulthood, when we are no longer surrounded by spaces like school, where new relationships used to grow organically.

Work That Leaves Little Room to Breathe

Even when exciting and full of growth opportunities, work abroad can be a source of added pressure. Navigating an unfamiliar cultural and professional landscape often demands double the energy. The challenge of navigating subtle nuances, understanding unspoken rules, and staying flexible in a constantly changing context can leave many in a state of ongoing alertness. Even when their roles and environment become familiar, many remain internally vigilant — always scanning the horizon for the next challenge. At the same time, expectations of themselves are high: to be effective professionals, supportive partners, and engaged parents — all at once. And while from the outside they may seem to be thriving, internally they often carry tension, fatigue, and a quiet disconnection from their own emotional world.

Why It’s Hard to Reach Out for Support

Many people wait a long time before seeking help. The reasons vary — from believing that “it’s not bad enough yet,” to thinking “others have it worse,” or fearing that, since another move might be on the horizon, there’s no point starting something that can’t be finished. And often, language itself becomes a hidden threshold — not only in everyday conversations, but in expressing emotions that are hard to name, even in one’s mother tongue. Putting feelings like vulnerability, sadness, or helplessness into words can be overwhelming. Doing so in a second language might bring an even deeper sense of exposure — more raw, more uncertain, and often accompanied by emotional risk.

Still, in my experience, even short-term therapeutic work can bring meaningful relief — especially when language feels imperfect and emotions are hard to define. What truly makes a difference is not finding the perfect words, but creating a space where emotions can begin to unfold and be gently received. Sometimes, that means being able to name what has long felt elusive. Other times, it opens a door to reconnecting with parts of ourselves that have gone quiet for too long. And nowadays, if the therapeutic relationship feels supportive, the process can often continue remotely — no matter where in the world life takes someone next.

Change Is More Than Just Logistics

I deeply believe that psychological support should be a natural part of any relocation process — for employees and their families alike. Moving to a new country, regardless of the reason or circumstances, carries emotional costs. And it would be far healthier if those costs were not minimized or ignored, but acknowledged as real, valid — and deserving of care.

If you work with expats, employ them, or help create environments for them, I invite you to see their situation more fully. Functioning well in a professional role doesn’t always mean a person has emotionally landed in their new reality. Adaptation takes time, and its pace isn’t always visible from the outside.

In conversations with my clients, I often find myself wishing that emotional support was simply built into relocation programs — not as a reaction to challenges that arise later, but as something available from the very start. A gentle, steady form of care — for the person, and for the people they love.

Because a well-planned move is one thing. But a well-lived one — that’s something far deeper.

Skontaktuj się z nami

Instytut Wsparcia Psychologicznego ESTARE

ul. Koszykowa 10 lokal 3
00-646 Warszawa
II piętro, po wejściu do budynku klatka nr 1,
(po prawej stronie holu wejściowego)

kontakt@instytutestare.pl
Umów wizytę

Godziny otwarcia

8:00 – 22:00 od poniedziałku do piątku.
searchenvelope-oclosemap-markerchevron-downfacebook-squarelinkedin-squarephonebarsangle-double-upellipsis-vinstagram